Dwudziesty drugi kwietnia – właśnie
wróciłam z rodzinnego miasteczka, gdzie spędziłam Wielkanoc. Było bardzo miło.
Spotkałam się z Zarą. Byłam też na imprezce, na której pojawili się moi starzy
kumple i kumpele z liceum. Było świetnie. Dawno się tak nie wyszalałam.
Powróciłam na chwilę do beztroskich czasów nastoletniego życia, kiedy to moim
największym problemem była kwestia ubioru. Choć musiałam przyznać, że niewiele
się w tej kwestii zmieniło…
Nazajutrz udałam się już na zajęcia. Nie
mogłam ich sobie w żadnym wypadku odpuścić. Nie miałam pojęcia, kto wymyślił,
że już trzy dni po przerwie świątecznej miałam mieć kolokwium – no chyba jakiś
debil. W czwartek wieczorem dostałam wiadomość od Vilanovy:
„Powodzenia!
Wierzę w ciebie i trzymam kciuki!:D”
Odpisałam
mu:
„Postaram
się cię nie zawieść. Trzymaj się kochany i do zobaczenia :)”
W piątek cała zestresowana poszłam na
uczelnię. Profesor Tębrzycka straszyła nas, że od wyników tej pracy zależeć
będzie nasza ocena końcowa. Na dodatek zajęcia zaliczeniowe miały odbyć się
dopiero o 17:00. No ja się pytam: czy ktoś tu myśli? Nasz system edukacji…
Pożal się Boże… Ale cóż? Raz kozie śmierć. Jak nie zdam, to nie zdam.
***
Uff…
Na całe szczęście udało się. Wyszłam na korytarz, gdzie już czekała na mnie Iza
– kumpela z wydziału. Uśmiechnęłam się szeroko i mocno ją przytuliłam. Byłam
dumna, że się nie poddałam, jak niektórzy – frekwencja nie była zbyt wysoka.
Już miałyśmy iść do jakiegoś baru, żeby opić „moje zwycięstwo”, kiedy nagle
zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałam i przywitałam się z rozmówcą:
- No co
tam, Geri? Stęskniłeś się za siostrzyczką? – zaśmiałam się.
-
Troszeczkę – przyznał, a ja wyczułam, że był bardzo, ale to bardzo smutny.
- Gerard?
- Co? –
rzucił słabo. No teraz to już byłam pewna.
- Cholera,
co się stało? – zapytałam.
- Nie wiem
jak ci to powiedzieć, ale… - zrobił dramatyczną pauzę – Nika, Tito nie żyje –
mina mi zrzedła, mało co nie upuściłam telefonu.
- Nie no,
Ger, jeśli to jest jakiś żart, to uwierz mi, że jest bardzo głupi i niepoważny.
-
Chciałbym żartować, ale taka jest prawda.
- Kiedy? –
wychrypiałam.
- Kilka
godzin temu… Rano trafił do szpitala w stanie krytycznym. Zrobili mu operację,
bo miał przerzuty, ale nie udało się go uratować. Już od kilku dni mu się
pogarszało … - wyznał.
- Ale jak
to? Jeszcze wczoraj wysłał mi smsa, że trzyma kciuki i życzy mi powodzenia…
Nie, to nie może być prawda – zaczynam płakać.
- My też
to bardzo przeżywamy. Jego żona prosiła o uszanowanie ich prywatności, ale
prosiła też, żeby przyszli członkowie klubu, bo to była część jego życia…
Wiesz, Tito wiele jej o tobie opowiadał…
- Kiedy
pogrzeb? – przerwałam mu.
- Jeszcze
nie wiem. Ale czemu pytasz?
- Bo chcę
zarezerwować bilet, idioto. Dobra, nieważne. Zaraz sprawdzę, kiedy mam
najbliższe połączenie.
- Ok. To
zadzwoń. Przyjadę po ciebie.
- Pa –
rozłączyłam się.
Przysiadłam na schodach i się skuliłam.
Oczy zaszły mi łzami. Dlaczego Bóg musiał zabrać akurat jego? Przecież to był
taki cudowny człowiek. A nasze plany? Mieliśmy razem zobaczyć, jak FCB wbija w
ziemię Królewskich…
- Co jest?
– zapytała z troską w głosie Izka.
- Mój
znajomy, bardzo bliski, on… On nie żyje. Zmarł dziś popołudniu – wyrzuciłam z
siebie i na dobre się rozryczałam.
- Ciii… -
głaskała mnie po plecach.
- Izunia?
Załatwiłabyś mi notatki z wykładów? Bo ja rezerwuję pierwszy lot do Katalonii i
wrócę po pogrzebie. Ja tam po prostu muszę pojechać.
- Pewnie,
nie ma problemu. Chodź, odprowadzę cię do domu i sprawdzimy samoloty, ok?
Po pół godzinie byłyśmy już u mnie.
Wypiłyśmy herbatę, zarezerwowałam miejsce i tak jak obiecałam, napisałam Piqué,
że będę jutro o 15:00 na El Prat.
***
Przepraszam.
Krótki i beznadziejny...
Fakt, jest krótki, ale nie jest beznadziejny, każdy rozdział coś wnosi czy to mniejszy czy większy :* Wydaje mi się, że bez względu na to czy chciałaś żeby był długi, przez to że jest smutny, on musiał być krótki, tak po prostu musiało być :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :* I nie przepraszaj <3
Nie masz za co przepraszać <3
OdpowiedzUsuńSmutno się zrobiło :c
Czekam na kolejny ;*/Zuza
Krótki ale jaki tragiczny.. Smutno mi się zrobiło kiedy czytałam rozdział. I niestety moje najgorsze przypuszczenia się sprawdziły..
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. ;*
Niee jest beznadziejny! Tylko czemu taki smutny...? Zapraszam do mnie na rozdział, który również nie będzie należał do wesołych, zresztą zobaczysz jak przeczytasz ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen sms, że trzyma kciuki i to, ze napisał go dzień przed śmiercią ;'( ssmuutno, ale tak miało najwidoczniej być ... pozdrawiam ;* ps rozdział i tak świetny ;)
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślałam. Oczy mam pełne łez. Strasznie smutny rozdział. Rodzimy się i umieramy, taka kolej rzeczy. Trzeba się z tym pogodzić.
OdpowiedzUsuń