Piłkarz czekał na mnie w aucie przed
lotniskiem. Przywitałam się z nim i pojechaliśmy do jego domu. Tam od razu
podbiegł do mnie mały Milo, a ja znowu się wzruszyłam. Przytuliłam mocno
Shakirę i poszłam pobawić się z maluszkiem. Po godzinie nakarmiłam go i
położyłam spać. Zeszłam na dół do salonu. Siedzieli tam moi gospodarze. Byli
zasmuceni. Usiadłam na drugiej kanapie i zagapiłam się na widok za oknem.
- W
poniedziałek o 20:00 w katedrze – powiedział Katalończyk.
- Mogę
jechać z tobą?
- Pewnie.
- Ja jutro
wyjeżdżam na koncert w Madrycie i nie mogę pójść. Proszę, przekaż im ode mnie
wyrazy współczucia – zwróciła się do mnie Kolumbijka.
- Ok. W
takim razie załatwię sobie już bilet powrotny.
- Może
zostaniesz na jakiś czas? – zapytał Gerard.
- Geri,
dobrze wiesz, że jeśli chcę jechać na Mundial, to muszę wszystko szybko
pozaliczać i nie mogę sobie teraz pozwolić na przerwę w nauce…
- Tak,
wiem – potarł twarz dłońmi.
Poszłam do „mojego” pokoju, otworzyłam
stronę z rezerwacją biletów i zabukowałam ten poniedziałkowy o 23:15. Prosto z
nabożeństwa udam się na lotnisko. Tito, czemu nas zostawiłeś?! – krzyczałam w
myślach, spoglądając na świecące na niebie gwiazdy.
***
Całą niedzielę i większą część
poniedziałku zajmowałam się Milanem. Koło szesnastej przyjechała po niego
babcia i zabrała do siebie. Pożegnałam się z malcem i poszłam na górę
przygotować się na… No właśnie – na co? Na uroczystość? Chyba nie można tego
tak nazwać, bo to słowo zwykle kojarzy się z czymś przyjemnym i wesołym.
Wybrałam czarne jeansy-rurki z wysokim
stanem od Victorii Beckham i czarną prostą koszulę. Dobrałam również czarne
baleriny, bo zaraz po pogrzebie miałam lot, a poza tym Tito zawsze mi mówił, że
na płaskim obcasie lepiej wyglądałam… Czarna mała torebka, do której spakowałam
chusteczki, dokumenty, portfel i klucze oraz duże ciemne okulary dopełniały
zestaw. Włosy spięłam w nieokrzesany kok. O 18:30 byłam gotowa. Pomogłam Gerardowi
zawiązać krawat i wsiedliśmy do samochodu. Mieliśmy się spotkać z piłkarzami
przed katedrą.
Gdy przyjechaliśmy, zauważyłam już Fabsa
i Alexisa. Podeszłam do nich się przywitać. Szkoda, że musieliśmy spotkać się w
takich okolicznościach… Ktoś dołączył do naszej grupki. Był to kapitan drużyny.
- Nika, a
co ty tu robisz? – był wyraźnie zdziwiony.
-
Przywiązałam się do niego, Carles. – rzuciłam mu się w ramiona – Przecież to
taki kochany człowiek! Dlaczego? – wyszeptałam mu w ramię. Puyol zamknął mnie w
szczelnym uścisku.
- Każdy z
nas zadaje sobie to pytanie. Wiesz, - odgarnął niesforny kosmyk z mojej twarzy
– Tito ucieszyłby się z twojej obecności. – próbował mnie pocieszyć, ale łzy
znów wyrywały się z moich oczu – Możemy pogadać na osobności? – spytał
niepewnie.
- Pewnie,
co się dzieje?
- Wiesz,
że cię bardzo lubię i uważam, że wiele wnosisz do drużyny, jak jesteś z nami? –
bardziej stwierdził, a ja pokiwałam głową, potwierdzając – Więc chciałem, żebyś
wiedziała pierwsza. Oni nie mają o niczym pojęcia – wskazał na piłkarzy.
- Ale o co
chodzi?
- To mój
ostatni sezon – wyznał.
- Co? Ale…
- niedowierzałam.
- Nie
odchodzę do innej drużyny. Po prostu nie przedłużam kontraktu i kończę karierę
sportową. Te ostatnie kontuzje dały mi się we znaki. Nika, ja się już starzeję
– uśmiechnął się nieznacznie.
- Zawsze
będziesz dla mnie legendą, Carles.
Ceremonia przebiegała spokojnie.
Wzruszyłam się. Zresztą nie tylko ja. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że już go
nie było… Wiedziałam, że będę płakać i dlatego też nie zrobiłam sobie makijażu.
Nie obchodziło mnie, co ktoś mógł sobie o mnie pomyśleć. Ja tu przyszłam, żeby
pożegnać cudownego człowieka, przyjaciela, który dawał mi oparcie.
Ostatnie pożegnanie wspaniałego trenera dobiegło
końca. Piłkarze wyszli z katedry. Kroczyłam pod ramię z Gerardem. Nagle ktoś
objął mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Obróciłam się w jego stronę.
- Lio! –
odwzajemniłam przytulaska.
- Nika,
jak ja cię dawno nie widziałem – zakleszczył mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Szkoda,
że takie okoliczności…
- Dobrze,
że przyjechałaś.
- À propos
przyjeżdżania. – wtrącił się Piqué – Mama dzwoniła i mam odebrać Milana, bo
strasznie płacze. Przepraszam, ale w takim wypadku chyba nie dam rady cię
odwieźć – mówił smutny.
- Nie ma
problemu. Jestem już dużą dziewczynką i potrafię zadzwonić po taksówkę. Daj mi
tylko torbę z auta. – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek na pożegnanie
– Trzymaj się.
- Chwila,
moment. – zagadał Messi – Jakie „odwieźć”? Gdzie ty się wybierasz?
- Kwadrans
po jedenastej mam lot do Polski.
- Już
lecisz?
- Tak.
Jest środek semestru. Nie mogę zostać. Zobaczymy się w Brazylii – puściłam mu
oczko, siląc się na uśmiech, choć zapewne bardziej przypominało to grymas.
- W takim
razie nie martw się Ger, ja ją odwiozę i dopilnuję, żeby cała i zdrowa wsiadła
do samolotu.
- Dzięki
stary – podali sobie dłonie i Katalończyk odjechał.
Argentyńczyk zaś zapakował mnie do
swojego pojazdu i zawiózł na El Prat. Siedział ze mną i czekał do odprawy. Piliśmy
kawę i gadaliśmy o różnych rzeczach. W końcu trzeba było się pożegnać…
***
Drugi z kategorii smutnych.
A czy ostatni? Nie wiem. Możliwe.
Chcecie wiedzieć, dlaczego wprowadziłam wątek Vilanovy?
Cóż, to przyszło tak znienacka.
Po prostu chciałam go w jakiś sposób uwiecznić w tej historii.
Kolejny rozdział będzie już o wiele dłuższy
i bardziej...ekscytujący?
Sama nie wiem, jak to określić,
ale zapewne Wy zrobicie to za mnie po przeczytaniu kontynuacji. ;)
Zdradzę tyle, że będzie się "trochę" działo.
Besos!
Autentycznie się wzruszyłam czytając ten rozdział. Nie lubię tego typu części, są zawsze dołujące ale nie zawsze można je ominąć. Cieszę się, że to narazie koniec smutnych fragmentów i czekam na dalszy ciąg wydarzeń. ;*
OdpowiedzUsuńChciałam jakoś po prostu przypomnieć o Misterze. ;-) Cieszę się, że czekasz. ;*
UsuńDobra nie będę na ciebie zła, że znowu smutny, bo przed chwilą wstawiłam rozdział http://sanchezbogiem.blogspot.com/2015/08/rozdzia-20-i-ostatni.html jak przeczytasz to zobaczysz ;) Co do rozdziału jest genialny, bo w twoim wykonaniu. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-D
UsuńŚwietny! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, bo po Twoich 'zapowiedziach' umieram z ciekawości ;*/Zuza
Haha, staram się Was jakoś przyciągnąć ;*
UsuńPrzepraszam, że ci spamuje, ale wstawiłam epilog ;) http://sanchezbogiem.blogspot.com/2015/08/epilog.html?m=1
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj. Dziękuję za info ;-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń