wtorek, 18 sierpnia 2015

Setè

        Piłkarz czekał na mnie w aucie przed lotniskiem. Przywitałam się z nim i pojechaliśmy do jego domu. Tam od razu podbiegł do mnie mały Milo, a ja znowu się wzruszyłam. Przytuliłam mocno Shakirę i poszłam pobawić się z maluszkiem. Po godzinie nakarmiłam go i położyłam spać. Zeszłam na dół do salonu. Siedzieli tam moi gospodarze. Byli zasmuceni. Usiadłam na drugiej kanapie i zagapiłam się na widok za oknem.
- W poniedziałek o 20:00 w katedrze – powiedział Katalończyk.
- Mogę jechać z tobą?
- Pewnie.
- Ja jutro wyjeżdżam na koncert w Madrycie i nie mogę pójść. Proszę, przekaż im ode mnie wyrazy współczucia – zwróciła się do mnie Kolumbijka.
- Ok. W takim razie załatwię sobie już bilet powrotny.
- Może zostaniesz na jakiś czas? – zapytał Gerard.
- Geri, dobrze wiesz, że jeśli chcę jechać na Mundial, to muszę wszystko szybko pozaliczać i nie mogę sobie teraz pozwolić na przerwę w nauce…
- Tak, wiem – potarł twarz dłońmi.
        Poszłam do „mojego” pokoju, otworzyłam stronę z rezerwacją biletów i zabukowałam ten poniedziałkowy o 23:15. Prosto z nabożeństwa udam się na lotnisko. Tito, czemu nas zostawiłeś?! – krzyczałam w myślach, spoglądając na świecące na niebie gwiazdy.

***

        Całą niedzielę i większą część poniedziałku zajmowałam się Milanem. Koło szesnastej przyjechała po niego babcia i zabrała do siebie. Pożegnałam się z malcem i poszłam na górę przygotować się na… No właśnie – na co? Na uroczystość? Chyba nie można tego tak nazwać, bo to słowo zwykle kojarzy się z czymś przyjemnym i wesołym.
        Wybrałam czarne jeansy-rurki z wysokim stanem od Victorii Beckham i czarną prostą koszulę. Dobrałam również czarne baleriny, bo zaraz po pogrzebie miałam lot, a poza tym Tito zawsze mi mówił, że na płaskim obcasie lepiej wyglądałam… Czarna mała torebka, do której spakowałam chusteczki, dokumenty, portfel i klucze oraz duże ciemne okulary dopełniały zestaw. Włosy spięłam w nieokrzesany kok. O 18:30 byłam gotowa. Pomogłam Gerardowi zawiązać krawat i wsiedliśmy do samochodu. Mieliśmy się spotkać z piłkarzami przed katedrą.
        Gdy przyjechaliśmy, zauważyłam już Fabsa i Alexisa. Podeszłam do nich się przywitać. Szkoda, że musieliśmy spotkać się w takich okolicznościach… Ktoś dołączył do naszej grupki. Był to kapitan drużyny.
- Nika, a co ty tu robisz? – był wyraźnie zdziwiony.
- Przywiązałam się do niego, Carles. – rzuciłam mu się w ramiona – Przecież to taki kochany człowiek! Dlaczego? – wyszeptałam mu w ramię. Puyol zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Każdy z nas zadaje sobie to pytanie. Wiesz, - odgarnął niesforny kosmyk z mojej twarzy – Tito ucieszyłby się z twojej obecności. – próbował mnie pocieszyć, ale łzy znów wyrywały się z moich oczu – Możemy pogadać na osobności? – spytał niepewnie.
- Pewnie, co się dzieje?
- Wiesz, że cię bardzo lubię i uważam, że wiele wnosisz do drużyny, jak jesteś z nami? – bardziej stwierdził, a ja pokiwałam głową, potwierdzając – Więc chciałem, żebyś wiedziała pierwsza. Oni nie mają o niczym pojęcia – wskazał na piłkarzy.
- Ale o co chodzi?
- To mój ostatni sezon – wyznał.
- Co? Ale… - niedowierzałam.
- Nie odchodzę do innej drużyny. Po prostu nie przedłużam kontraktu i kończę karierę sportową. Te ostatnie kontuzje dały mi się we znaki. Nika, ja się już starzeję – uśmiechnął się nieznacznie.
- Zawsze będziesz dla mnie legendą, Carles.
        Ceremonia przebiegała spokojnie. Wzruszyłam się. Zresztą nie tylko ja. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że już go nie było… Wiedziałam, że będę płakać i dlatego też nie zrobiłam sobie makijażu. Nie obchodziło mnie, co ktoś mógł sobie o mnie pomyśleć. Ja tu przyszłam, żeby pożegnać cudownego człowieka, przyjaciela, który dawał mi oparcie.
 Ostatnie pożegnanie wspaniałego trenera dobiegło końca. Piłkarze wyszli z katedry. Kroczyłam pod ramię z Gerardem. Nagle ktoś objął mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Obróciłam się w jego stronę.
- Lio! – odwzajemniłam przytulaska.
- Nika, jak ja cię dawno nie widziałem – zakleszczył mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Szkoda, że takie okoliczności…
- Dobrze, że przyjechałaś.
- À propos przyjeżdżania. – wtrącił się Piqué – Mama dzwoniła i mam odebrać Milana, bo strasznie płacze. Przepraszam, ale w takim wypadku chyba nie dam rady cię odwieźć – mówił smutny.
- Nie ma problemu. Jestem już dużą dziewczynką i potrafię zadzwonić po taksówkę. Daj mi tylko torbę z auta. – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek na pożegnanie – Trzymaj się.
- Chwila, moment. – zagadał Messi – Jakie „odwieźć”? Gdzie ty się wybierasz?
- Kwadrans po jedenastej mam lot do Polski.
- Już lecisz?
- Tak. Jest środek semestru. Nie mogę zostać. Zobaczymy się w Brazylii – puściłam mu oczko, siląc się na uśmiech, choć zapewne bardziej przypominało to grymas.
- W takim razie nie martw się Ger, ja ją odwiozę i dopilnuję, żeby cała i zdrowa wsiadła do samolotu.
- Dzięki stary – podali sobie dłonie i Katalończyk odjechał.

        Argentyńczyk zaś zapakował mnie do swojego pojazdu i zawiózł na El Prat. Siedział ze mną i czekał do odprawy. Piliśmy kawę i gadaliśmy o różnych rzeczach. W końcu trzeba było się pożegnać…


***
Drugi z kategorii smutnych.
A czy ostatni? Nie wiem. Możliwe.
Chcecie wiedzieć, dlaczego wprowadziłam wątek Vilanovy?
Cóż, to przyszło tak znienacka.
Po prostu chciałam go w jakiś sposób uwiecznić w tej historii.
Kolejny rozdział będzie już o wiele dłuższy
i bardziej...ekscytujący?
Sama nie wiem, jak to określić,
ale zapewne Wy zrobicie to za mnie po przeczytaniu kontynuacji. ;)
Zdradzę tyle, że będzie się "trochę" działo.
Besos!

9 komentarzy:

  1. Autentycznie się wzruszyłam czytając ten rozdział. Nie lubię tego typu części, są zawsze dołujące ale nie zawsze można je ominąć. Cieszę się, że to narazie koniec smutnych fragmentów i czekam na dalszy ciąg wydarzeń. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jakoś po prostu przypomnieć o Misterze. ;-) Cieszę się, że czekasz. ;*

      Usuń
  2. Dobra nie będę na ciebie zła, że znowu smutny, bo przed chwilą wstawiłam rozdział http://sanchezbogiem.blogspot.com/2015/08/rozdzia-20-i-ostatni.html jak przeczytasz to zobaczysz ;) Co do rozdziału jest genialny, bo w twoim wykonaniu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! <3
    Czekam na następny, bo po Twoich 'zapowiedziach' umieram z ciekawości ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, staram się Was jakoś przyciągnąć ;*

      Usuń
  4. Przepraszam, że ci spamuje, ale wstawiłam epilog ;) http://sanchezbogiem.blogspot.com/2015/08/epilog.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń