wtorek, 1 września 2015

Dècim

- Dobra. Zakleiłem i opisałem ostatnie pudło. – rzekł z radością mój kumpel jeszcze z czasów liceum – Piona! No, a co teraz?
- Pomyślmy… - udałam, że się zastanawiam – Chyba należałoby te wszystkie paczki przetransportować na pocztę i je nadać, nie sądzisz?
- Yhh… - cicho jęknął – A ja myślałem, że może pójdziemy na jakąś imprezkę czy coś…
- A ty tylko o jednym! Z wojska cię wywalą, jeśli będziesz tak dalej balował – droczyłam się z nim.
- Nie wywalą mnie, Słońce, bo jak ty wyjedziesz, to ja nie będę już miał z kim, jak to nazwałaś, balować. – przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił – Będzie mi cię tak bardzo brakować! Nika, zostań tu ze mną… - zanurzył brodę w zagłębieniu mojego ramienia.
- Karol, przecież wiesz, że wyjeżdżam na studia. A po drugie tobie zaraz kończy się przepustka, wrócisz do wojska, a ja co? Będę samotnie czekać? – patrzyłam mu prosto w oczy.
- Ale przynajmniej byśmy się czasami widywali… - zrobił smutną minkę.
- Dalej będziemy się mogli widywać. Przyjadę na święta, potem na Wielkanoc. A jak ty dostaniesz wychodne, to moje mieszkanie w Barcelonie stoi przed tobą otworem.
- Żartujesz?! Mam lecieć samolotem ponad dwie godziny? Do miasta, którego nie cierpię?
- No tak, tak, wiem. Ale pomyśl tylko… Tu zimno, deszcz, a ty wsiadasz w samolot i pewien czas później jesteś ze mną na spacerze. Słońce świeci, cieplutko…
- Dobra, dobra. Nie czaruj. – zaśmialiśmy się jednocześnie – Skutecznie odeszłaś od tematu imprezy, to jak?
- Nie dasz za wygraną, co? – przecząco pokręcił głową – Ok, to zrobimy tak. Daj mi kluczyki do twojego auta, ja podjadę pod klatkę i będziemy znosić te pudła. Zapakujemy je, pojedziemy na pocztę, wyślemy, a potem wrócimy do mnie, przebiorę się i zabiorę cię w ramach rewanżu za pomoc na piwo. Pasuje?
- No niech ci będzie, ale to ja wybieram lokal. – wyszczerzył się, a ja wystawiłam wymownie dłoń - Co? – zapytał zdezorientowany.
- Ekhm, kluczyki?
- Czy ciebie przypadkiem nie pogięło, dziewczynko?
- Nieee. – rzekłam przeciągle – Do czego zmierzasz?
- Mam się zgodzić na to, żebyś prowadziła moje auto?!
- Nie ufasz mi? – zrobiłam przeuroczy dziubek i zatrzepotałam rzęsami.
- Dobra, masz. – rzucił we mnie kluczykiem – Ale spróbuj zrobić mu krzywdę… - pogroził mi palcem.
        Dzięki mojemu kochanemu Karolkowi udało się wszystko szybko zapakować do auta. Nadaliśmy moje rzeczy na poczcie i pojechaliśmy do mnie. Założyłam czarne obcisłe rurki, które świetnie podkreślały mój tyłek, beżowy top i tego samego koloru balerinki. Zrobiłam jeszcze delikatne smookey eye i byłam gotowa do wyjścia. Mój towarzysz jeszcze trochę ponarzekał, jak to długo się szykowałam i że jak dla niego to przecież mogłam iść w tych dresach… Chwyciłam go za ramię, ucałowałam delikatnie w policzek, aby się uspokoił i wyszliśmy.
        W ulubionym pubie Karola nie było dziś wielkich tłumów, ale w końcu był środek tygodnia. Większość ludzi pracowała. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia co my.
- Nika? – zaczął niepewnie, kiedy już siedział z kuflem w ręku.
- Tak?
- A czemu tak w ogóle Barcelona? Dlaczego nie…
- Madryt? – weszłam mu w słowo wgapiając się w niego.
- Nie no, ale dlaczego nie jakieś inne miasto? Dlaczego akurat Katalonia? Bo chyba nie powiesz mi, że tylko ze względu na tą twoją głupią drużynę? – patrzył mi w oczy.
- Te, panie Altético! – dałam mu sójkę w bok – Nie wiem, tak po prostu. Dostałam ofertę, przyjęłam ją i już.
- No tak, ale co ty tam będziesz sama robić? – lubił drążyć temat.
- Ekhm… Uczyć się? – zaśmialiśmy się oboje – Ale tak poważnie. Kilka kilometrów od Barcelony mieszka moja kuzynka Zara. Byłam u niej na poprzednich wakacjach i bardzo spodobała mi się Katalonia. To naprawdę piękny region. Na dodatek poznałam tam kilka świetnych osób i z niektórymi się zaprzyjaźniłam. Także spokojnie, nic mi się nie stanie. Już oni o to zadbają. Nie musisz się o mnie martwić.
- Łatwo ci mówić. Jak mam się o ciebie nie martwić, skoro wyjeżdżasz do innego kraju i będziesz tam w towarzystwie rzekomo bliskich ci ludzi, których ja nie znam. Nie wiem, czy można im zaufać – dokończył piwo i zamówił kolejne.
        Trochę się zasiedzieliśmy. Do mieszkania – na wpół już opróżnionego – wróciłam dopiero koło północy. Nie ukrywam, że byłam zmęczona. Nie dość, że dzisiaj wyprowadziłam z domu większość rzeczy, to w barze na piwie się nie skończyło. Karol nie mógł sobie odpuścić i oczywiście co chwilę wyciągał mnie na parkiet. Powiedział, że musiał się mną nacieszyć zanim na dobre ucieknę mu do Katalonii. Po dwóch godzinach udało mi się go ostatecznie przekonać, że moi tamtejsi przyjaciele byli naprawdę wspaniali i zaopiekują się mną. A poza tym, miałam tam przecież kuzynkę, którą Lewy bardzo dobrze znał. Obiecałam również, że zawsze będzie u mnie mile widziany, a ja przyjadę do Polski już niebawem.
        Nazajutrz obudziłam się na kilka minut przed jedenastą. Wstałam, wzięłam szybki, odprężający prysznic, zjadłam płatki z jogurtem i świeżymi owocami oraz stwierdziłam, iż jeszcze raz przeczytam moje tłumaczenie książki o FCB. Co prawda Amelia dała mi czas do końca roku, ale pozycja ta nie była jakoś szczególnie obszerna ani wymagająca – jakieś czterysta stron napisane dosyć prostym językiem. Dlatego też szybko się uwinęłam z tym zadaniem. Po powrocie z Mundialu napisałam wstęp od siebie i wszystko było już gotowe, można rzec: dopięte na ostatni guzik. Przejrzałam całość jeszcze raz, nagrałam na nośnik i po 13:00 zjawiłam się w biurze mojej szefowej, bo chyba mogłam ją tak nazwać, skoro dawała mi zarobić – i to całkiem sporo.
- Hej. – przywitałam się ciepło ze starą znajomą – Tutaj masz tekst zgrany na płycie i penie. Wszystko tak jak chciałaś. Jeśli będziesz miała jakieś uwagi czy poprawki, to daj znać. Ja wyjeżdżam jutro na wymianę, ale cały czas będę pod telefonem.
- Ok. Na pewno wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wiem, że jesteś pedantką i perfekcjonistką. Powodzenia na wymianie. A… - dodała, kiedy już miałam wychodzić – Jest jeszcze jedna kwestia. Wynagrodzenie przelejemy ci na konto za dwa tygodnie, dobrze? Bo nasza księgowa jest teraz na urlopie…

- W porządku. Do zobaczenia!


***
Tak więc od następnego rozdziału
miejsce akcji przenosimy do Barcelony. ;-)
Dobra wiadomość dla osób, wyczekujących NJR.

4 komentarze:

  1. Czekam na wielką Barcelonę! Świetny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuuuuuudny !!!!!!!! szybko dodawaj kolejny, bo ja już się nie mogę doczekać Ney'a xd
    Pozdrawiam Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to czekam na Barcelonę i oczywiście co się z tym wiąże nowy rozdział, który mam nadzieję, za niedługo się pojawi ;) <3 pozdrawiam kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie Barcelona <3
    Czekam na kolejny ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń