środa, 23 września 2015

Catorzè

        Siedziałam na kanapie w salonie Cesca i czekałam, aż jaśnie pan znajdzie dla mnie koszulkę. Uparł się jak jakiś osioł, że muszę się pojawić na meczu w odzieniu z jego nazwiskiem. Jakby nie wystarczyło mu, że w ogóle przyjechałam.  Ale nie tylko mecz Chelsea był powodem mojej obecności w Londynie. Po pierwsze stęskniłam się za moim braciszkiem, a po drugie dostałam bojowe zadanie sprowadzenia go na czas do Barcelony. Gerard planował niespodziankę dla swojej partnerki i musieliśmy się tam wszyscy stawić na kolacji. Nie mogło więc zabraknąć odwiecznego przyjaciela stopera jeszcze z czasów La Masíi, czyli Fabsa. A że Hiszpan do najbardziej ogarniętych raczej nie należał, musiałam zadbać o to, że nie pomiesza dat, ani godzin i na czas zjawi się w willi Piqué.
- Dobra, mam, zakładaj i się zbieramy, bo Mourinho mi łeb urwie – wysapał, opadając na siedzisko i jednocześnie rzucając we mnie skrawkiem materiału.
        Szybko zdjęłam luźną bluzę i założyłam niebieski T-shirt. Okręciłam się dookoła, prezentując się tym samym piłkarzowi, który szeroko się uśmiechnął. Wstał, objął mnie opiekuńczo ramieniem i wyszliśmy z domu. Droga na stadion nie zajęła nam zbyt wiele czasu. Już po niecałym kwadransie parkowaliśmy przed sporą budowlą. Kroczyliśmy chłodnym korytarzem, aż nasze drogi się rozeszły. Brunet wskazał mi kierunek na trybuny, a sam udał się do szatni. Stadion był jeszcze prawie pusty. Usiadłam na przeznaczonym dla mnie krzesełku i wyjęłam telefon. Przejrzałam newsy na Facebooku, Instagramie i Twitterze. Zadzwoniłam do Gerarda i zapewniłam go, że mamy bilety na jutrzejszy samolot i według planu powinniśmy o 18:00 wylądować na El Prat. Później mieliśmy się szybko udać do mojego mieszkania, przebrać i przyjechać do nich. Musiałam przyznać, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałam, żeby Piqué był tak zdenerwowany. Z całego serca starał się, żeby niespodzianka spodobała się piosenkarce. Para obchodziła rocznicę i postanowiła z tej okazji wydać kolację dla przyjaciół. Shaki zaprosiła mnie, Anto, Zarę, Izzy – koleżankę ze studia, a także piłkarzy, z którymi byli zżyci najbardziej. Potem Geri dzwonił do nich jeszcze raz z prośbą, by ubrali się elegancko – Kolumbijka jednak nie miała o tym pojęcia. Szykowało się coś niezwykłego. Wtajemniczona w jego plan byłam tylko ja i Cesc. Musieliśmy trzymać się na baczności i uważać na słowa, żeby się przypadkiem nie wygadać. Wtedy pewnie skończylibyśmy jako ofiary słynnego obrońcy najlepszej drużyny na świecie…
        Siedziałam na trybunach i po raz setny przeklinałam gracza z numerem czwartym, że załatwił mi miejscówkę z tak świetnym widokiem. Trzęsłam nerwowo nogą, ilekroć mój przyjaciel był faulowany, a ku mojemu niezadowoleniu, działo się to bardzo często. Całe szczęście, że za każdym razem dzielnie się podnosił z murawy i posyłał w moją stronę pocieszający uśmiech w komunikacie, że wszystko w porządku. Odetchnęłam z ulgą, kiedy sędzia zakończył pierwszą część spotkania. Piłkarze zeszli z murawy, z głośników sączyła się muzyka, część ludzi ruszyła się z miejsc zapewne w celu zakupienia picia bądź jakiejś przekąski. Ja natomiast zostałam i sprawdziłam, czy nikt się do mnie przez te czterdzieści pięć minut nie dobijał. Ledwo wyjęłam z kieszeni komórkę i wtem jak na zawołanie odezwał się mój dzwonek. Na ekranie pojawiło się zdjęcie przystojnego bruneta. Uśmiechnęłam się sama do siebie i szybko odebrałam połączenie.
- Halo?
- Hej, Nika, co słychać? – zapytał seksownie zachrypniętym głosem.
- A w sumie to nic takiego. A u ciebie?
- Też nic. Siedzę sobie w domu i się nudzę. – zaśmiał się – Może byśmy sobie gdzieś wyskoczyli? Co ty na to?
- Proponujesz randkę? – droczyłam się z nim.
- A jeśli tak, to co? Zgadzasz się? – w jego głosie dało się wyczuć nadzieję.
- Przykro mi, ale niestety nie mogę się z tobą spotkać – odrzekłam ze smutkiem.
- Ale już tak długo się nie widzieliśmy…
- Całe cztery dni – zachichotałam.
- No przecież mówię. – odpowiedział tym samym – To może jednak zmienisz zdanie? Za kwadrans byłbym u ciebie – kusił.
- Wątpię, że moglibyśmy się spotkać za kwadrans.
- Czemu? – nie krył zdziwienia.
- Bo siedzę właśnie na trybunach Stamford Bridge i czekam na drugą połowę meczu.
- Że co?? Jak? Co ty tam niby robisz?
- Przyjechałam na prośbę przyjaciela. Nie mogłam mu odmówić. No i tak sobie właśnie siedzę w Londynie – ciągnęłam.
- Nie, nie wierzę ci. – zamilknął na chwilę – Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę.
- Ok, zaraz wyślę ci zdjęcie. A teraz kończę, bo wchodzą już na murawę. Pa, Ney.
        Rozłączyłam się, odwróciłam tyłem do boiska i zrobiłam selfie, które wysłałam Brazylijczykowi, a następnie dodałam na Insta z podpisem: „#4 #stamford”. Fabsiu będzie zachwycony.

***

- Fàbregas, do cholery, ile można układać włosy?! – wydarłam się na Hiszpana – Przecież jak się spóźnimy, to Gerard nas zabije!
- Nie panikuj – wyszczerzył się.
- Wybacz, ale ja chcę jeszcze trochę pożyć. Już, bierz pokrowiec z garniturem i lecimy na lotnisko.
        Pędziliśmy, nie zważając zbytnio na przepisy. Byłam prawie pewna, że przez tego idiotę się spóźnimy. Jak ja się potem wytłumaczę? Przecież pojechałam do Anglii właśnie po to, żeby coś takiego nie miało miejsca. Szybko wysiadłam z auta, złapałam za rękę przyjaciela i pociągnęłam go w kierunku odprawy. Zdążyliśmy w ostatniej chwili…

Neymar
        Było mi przykro, kiedy Berenika nie chciała się ze mną spotkać. Od czasu tamtego pocałunku niechętnie się odzywała, więc nie uwierzyłem jej, kiedy powiedziała, że jest w Londynie. Myślałem, że to kolejna wymówka, ale na szczęście myliłem się. Ona naprawdę była na meczu Chelsea. Jednak nie mogłem pojąć po co. Przecież była culé. A ten „przyjaciel”? Może po prostu to on był kibicem Chelsea, a ona była w nim zakochana i dlatego tam pojechała? Te przeróżne myśli nie dawały mi spokoju. Nie byłbym chyba w stanie zaakceptować faktu, że się z kim spotykała albo była w związku. Świetnie się przy niej czułem, bardzo mi się podobała, a kiedy znikała – marniałem w oczach. Jeśli to jest miłość, to chyba wpadłem po uszy…
        Musiałem jednak przełożyć przemyślenia na temat Polki na inny termin, bo nadszedł czas, aby się szykować. Założyłem grafitowy, szyty na miarę garnitur, do którego dobrałem kremową koszulę. Górny guzik zostawiłem rozpięty i postanowiłem nie zakładać krawata. Kolacja miała być elegancka, ale przecież nie był to pogrzeb, ani ślub, więc takie akcesoria nie były chyba potrzebne. Zapiąłem na nadgarstku srebrny zegarek, popsikałem się perfumami, wziąłem zapakowane wino, kluczyki i wyruszyłem w kierunku willi Gerarda.
        W drzwiach przywitała mnie pani domu wraz ze swoim synkiem. Chłopczyk przytulił się do mnie i pobiegł z powrotem do salonu na dywan, gdzie siedział też Thiago. W domu znajdowało się już kilka osób. Była Antonella z Leo, był Dani, Javier, Luis, Iniesta i Busquets. Przywitałem się ze wszystkimi, a chwilę później Ger ogłosił, że czekamy jeszcze tylko na spóźnialskich z Londynu. Nie wiedziałem o kim mowa, ale też nie pytałem, bo po co? I tak się przecież dowiem, prawda?
        Korzystając ze sposobności wyszedłem na patio i zapatrzyłem się w dal, rozmyślając o mojej… Moment, jakiej mojej? Ona nie była moja. Ale bardzo bym chciał, żeby było inaczej.
- Coś się tak zamyślił? – klepnął mnie po plecach Messi i oparł się o barierkę tuż obok.
- A tak jakoś…
- Dziewczyna?
- Tak – przytaknąłem.
- No to opowiadaj. Czasem lepiej coś z siebie wyrzucić. Obiecuję, że będę dyskretny – posłał mi serdeczny uśmiech.
- Kiedyś wpadliśmy na siebie przez przypadek w Salwadorze, podczas Mistrzostw Świata. Ale tak naprawdę poznałem ją jakieś trzy miesiące temu po jednym z naszych meczów. Odwiozłem ją do domu, bo było już późno i nie chciałem, żeby się błąkała po nocy po Barcelonie. No i tak od słowa do słowa się zakumplowaliśmy. Ona mi od razu wpadła w oko. Wiesz, śliczna brunetka, szczupła, z pięknymi oczami. Była intrygująca. Wychodziliśmy razem kilka razy i wszystko szło dobrze, gdyby nie moja głupota. – przyjaciel popatrzył na mnie ze zdziwieniem, więc kontynuowałem –  Podczas jednego z naszych wyjść nie wytrzymałem. Pocałowałem ją.
- I co? – ciekawił się.
- To że od tamtej pory jej nie widziałem. Wcześniej widywaliśmy się codziennie. Niby rozmawiamy ze sobą, piszemy, ale to nie to samo. Chyba ją nastraszyłem. Chciałem ją zabrać wczoraj na randkę, ale powiedziała, że nie może, bo jest w Londynie. Nie wierzyłem jej, ale okazało się, że faktycznie była na meczu Chelsea. Z jakimś przyjacielem. – wetchnąłem – Stary, a jak ona ma faceta? Wygłupiłem się. Boję się, że już nigdy jej nie spotkam – schowałem twarz w dłoniach. Nie chciałem wierzyć w to, co powiedziałem, ale taka była prawda. Mogłem bezpowrotnie stracić Berenikę.
- Poczekaj… - zaczął Argentyńczyk, jakby się nad czymś zastanawiał – Ta twoja brunetka ma na imię Berenika i ma taki charakterystyczny tatuaż na lewym nadgarstku?
- No… Tak. Ale skąd ty wiesz?
- Ciocia!!!!!! – doszedł nas radosny okrzyk Milana. Najwidoczniej ostatni goście już przybyli.
- Zaraz sam zobaczysz. Spotkasz ją, uwierz mi. I to bardzo,  ale to bardzo szybko. – uśmiechnął się tajemniczo - A teraz chodź, bo najważniejsi goście już przyjechali.
- A co to właściwie za ludzie? – zapytałem.
- Fàbregas i nasza przyjaciółka. Jest dla mnie, Cesca, Gera i Puyola jak rodzona siostra – odparł radośnie i wkroczył do salonu.
        Przywitałem się z przybyłym Hiszpanem, którego Piqué ochrzaniał za spóźnienie. Dojścia do kobiety na razie nie było, bo została „zaatakowana” przez Thiago i Milana. Lio szepnął mi na ucho, że chłopcy ją uwielbiają. Kiedy Roccuzzo posadziła swojego synka na krześle, brunetka wzięła na ręce małego Piqué i obróciła się w moją stronę, idąc ku zastawionemu stołowi. Nie wierzyłem własnym oczom.



***
Kolejny długi. :)
I ostrzegam, że to nie koniec takich rozdziałów!

7 komentarzy:

  1. Boooski! <3 Chociaż troche rozweseliłam sie po meczu.. ahh 4:1 to raczej niezbyt zadowalający wynik... ;cc Ale wierze, że się podniosą i znowu wylądują na pierwszym miejscu w tabeli! A jeśli chodzi o następne rozdziały to mam nadzieje, że wszystkie już takie będą, bo będą prawda? :D Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Im dłuższy tym lepszy ;) :D Czekam na next ;* /nat

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie :) Dawaj next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie rozpoczęty dzień. Nie ma chyba nic lepszego od przeczytania na "dzień dobry" kolejnej części tego wspaniałego opowiadania.
    Przez chwilę szkoda było mi Neymarka bo tak się biedaczek zamartwiał, że już więcej nie zobaczy Berci. Ale niech no chwilę chłopak poczeka. Jestem ciekawa jaka będzie ich kolejna rozmowa, jak Berenika wytłumaczy mu się z takich przyjaciół.
    Czekam na kolejny, ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w takim razie musisz przeczytać kolejny rozdział, który już wkrótce. ;*

      Usuń
  5. Cudowny! <3
    Jak dla mnie to tylko takie długie możesz pisać :* /Zuza

    OdpowiedzUsuń