czwartek, 19 listopada 2015

Epíleg

        Finał Pucharu Króla to było coś. Przeciwnikiem miał być Athletic Bilbao, a spotkanie odbywać się – na Camp Nou! Mimo późnej godziny – mecz rozpoczynał się o 21:30 – na stadion przybyły tłumy. Z pewnością kilka milionów oglądało transmisję w telewizji. W końcu to nie lada mecz. Od samego rana Barcelona została opanowana przez Basków. Może to się wydawać niektórym dziwne, ale tego dnia na Camp Nou mniejszość stanowili kibice Dumy Katalonii. Ale cóż poradzić? Takie uroki finałów.
        Siedziałyśmy sobie z dziewczynami oraz maluchami na trybunach i przyglądałyśmy się poczynaniom naszych mężczyzn. Szło im całkiem nieźle. Ale w dwudziestej minucie wszystkie zaniemówiłyśmy. Moje usta to się otwierały, to znów zamykały. Zapewne wyglądałam jak rybka. Nie mogłam po prostu wyjść z podziwu. To, co przed chwilą zrobił Leo… O, mamuniu. I ja znałam osobiście tego gościa! Przecież on był z innej planety! Normalni ludzie nie robili takich rzeczy! Nie grali w taki sposób! Na jego geniusz nie było słów. Drugą bramkę zdobył mój Ney po podaniu Luisa. Mecz zamknął trzeci gol Messiego. Jednak końcówka spotkania zrobiła się nerwowa. Juninho próbował okiwać jednego z przeciwników, będąc już w pobliżu linii końcowej boiska. Zdecydował się na ryzykowne przelobowanie. Zwód w sumie by mu się udał, gdyby nie to, że tamten piłkarz go sfaulował. Neymar nie zdążył się jeszcze podnieść, a przy nim pojawili się już gracze z Kraju Basków, którzy mieli najwidoczniej ogromne pretensje za to zagranie. Byłam przerażona, widząc sytuację na boisku. Tamci byli zdenerwowani i rzucali się do Brazylijczyka. Najbardziej martwiło mnie to, że Ney mógł nie wytrzymać i dać się wciągnąć w potyczkę. Mało tego, mogło nawet dojść do rękoczynów. Znałam mojego chłopaka i wiedziałam, że należał do tych porywczych. Na całe szczęście chłopcy z naszej drużyny próbowali odciągnąć piłkarzy z Bilbao, a jeden z nich zabrał Júniora. Odetchnęłam z ulgą.
        Po końcowym gwizdku wspólnymi siłami zabrałyśmy dzieciaki i zeszłyśmy na murawę tuż po tym, jak Xavi i Ini unieśli puchar. Gerard latał w kółko jak opętany z szampanem. Chłopcy skakali, śpiewali, Dani tańczył. Nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam w  silne ramiona Neya. Złapał mnie w pasie, uniósł w górę i okręcił się ze mną dookoła. Śmialiśmy się jak dzieci. Przybliżyłam swoją twarz do jego i delikatnie musnęłam te cudowne usta. Uśmiechnął się i pogłębił pocałunek. Wtem jak spod ziemi wyrósł Geri i głośno odchrząknął.
– Nie żeby coś, ale… Campeones, campeones, oe oe oee! – wydarł się, podskakując. Zaraz dołączyli do nas wszyscy piłkarze i wspólnie intonowaliśmy przyśpiewkę. Następnie każdy zrobił sobie zdjęcie z pucharem i nadszedł dalszy ciąg wygłupów. Trybuny już opustoszały, więc mieliśmy trochę więcej prywatności. Alves został popchnięty przez Juninho, więc nie myśląc długo, zaczęli się gonić dookoła murawy. Po jakichś pięciu minutach młodszy z tej dwójki Brazylijczyk przekazał flagę Messiemu, który poklepał go przyjaźnie po plecach. Podbiegł do mnie, wziął na ręce i zaniósł na środek boiska. Śmiałam się z jego wygłupów. Uśmiechnął się perliście i złapał mnie za dłonie. Na murawie zapanowała cisza.
– Berenika, wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. W tak krótkim czasie stałaś się dla mnie najważniejszą kobietą. Pamiętasz, kiedy dałem ci ten naszyjnik? – chwycił kulkę.
– Tak. W dniu narodzin Sashy.                                        
– Zapytałaś wtedy, co jest w środku.
– No tak, ale powiedziałeś, że to na później – niczego nie rozumiałam.
– Owszem. – zdjął ze mnie element biżuterii – I dziś jest ten moment. – najpierw spojrzał na błyskotkę, a potem na mnie. Momentalnie spoważniał – Chciałbym, żebyś rozbiła tę bańkę.
– Co? Ale Ney… Przecież to…
– Berenika, proszę cię. Od początku o to chodziło. Śmiało. – niepewnie chwyciłam łańcuszek, rzuciłam nim o murawę i przydepnęłam. Schyliłam się, by podnieść resztki – Rozwiń rulonik i przeczytaj. Możesz na głos – polecił.
– Okay… – rzuciłam niepewnie. Spojrzałam na karteczkę i przeczytałam – Wyjdziesz za mnie? – minęła chwila i… – Czekaj, co?! – spojrzałam powtórnie na rulonik – A…a…ale… Neymar… Ty to… Przecież ty mi to dałeś już cztery miesiące temu! – nie wierzyłam.
– Bo już wtedy byłem pewien swojej decyzji. Twojej trochę mniej… No i w sumie nadal nie wiem.
– I ty się jeszcze pytasz, głupku? – rzuciłam się w jego ramiona – Pewnie, że tak! – krzyknęłam na całe Camp Nou, a może i na całą Barcelonę.
– Naprawdę? – uniósł moją osobę do góry i okręcił w powietrzu. Pocałował mnie namiętnie i sobie o czymś przypomniał – No to w takim rozrachunku mam dla ciebie jeszcze coś. – grzebał w kieszeni – Łańcuszka już nie masz, więc dostaniesz coś innego. Daj dłoń. – wcisnął mi na palec złoty pierścionek z dużym oczkiem cytrynianu i dwoma małymi brylancikami po bokach – Od teraz nie spojrzy na ciebie żaden obcy facet – zaśmiał się.
– Wystarczy mi, że jeden na mnie patrzy. – ucałowałam go – A pierścionek jest śliczny. Kocham cię.
– Kocham cię, maleńka. – złączył nasze usta, a dokoła nas rozległ się głośny aplauz ze strony zgromadzonych piłkarzy, ich partnerek oraz sztabu. Brazylijczyk objął mnie i ucałował w skroń, po czym się odezwał do reszty – No, kochani. W takim razie oficjalnie przedstawiam wam moją przyszłą żonę. Jeszcze – pokreślił – panienkę Berenikę Hess.
– Ney? – rzuciłam nieśmiało.
– Tak, kochanie?
– Bo ja też ci chciałam o czymś powiedzieć…
– Śmiało – zachęcał.
– Myślę, że to najodpowiedniejszy moment. W końcu jesteśmy tutaj wszyscy. – denerwowałam się, przez co przygryzałam dolną wargę – Chyba będziemy musieli zrobić w domu remont. I to zaraz po powrocie z Copa América.
– Co? – dziwił się – Ale po co? I to takie niby ważne, że musisz prosić o to przy całej drużynie?
– Nie rozumiesz, kochanie. Ja o nic nie proszę. – część zawodników zaczęła chichotać – Ja ci mówię, że będziemy m u s i e l i  zrobić remont. Nie ma innej opcji – chwyciłam jego dłoń i położyłam sobie na brzuchu. Jego źrenice natychmiast się rozszerzyły.
– Chcesz powiedzieć, że… – ciągnął.
– Że zjadła dzisiaj za dużo kurczaka. – prychnął Alves – Ona ci właśnie mówi, że jest z tobą w ciąży, matołku!
– Będę ojcem? Po raz drugi? – niedowierzał.
– Za siedem miesięcy – przytaknęłam.
– No, chłopie. Mówiliśmy ci na grillu, że ty ani ślubu, ani dziecka, a tu proszę. Przy okazji Pucharu Króla załatwiasz obie sprawy. Szacun – zagwizdał Rafinha.
– Się postarał. Moja krew – przytulił nas dumny jak paw Daniel.
– Ta, ciekawe jakim cudem. – zaśmiał się da Silva – Ale skoro się już tak bardzo cieszysz, to bardzo dobrze. Pomożesz nam przy remoncie – Daniemu nieco zrzedła mina, ale po chwili powrócił jego głupkowaty uśmiech, który udzielił się wszystkim zebranym.
– To jak? Opijamy dzisiaj dublet, zaręczyny i kolejnego przyszłego socio? – zapytał Lio.
– No jak już to dwóch – poprawił go Neymar.
– Co? To jesteś w ciąży z bliźniakami? – wytrzeszczył na mnie oczy Busquets.
– Nie! – przeraziłam się.
– Głupki z was jednak. – westchnął mój narzeczony – Pierwszy socio to nasze nienarodzone dzieciątko, – uśmiechnął się szeroko i cmoknął mnie w usta – a drugi to Nika, która jako moja żona będzie mogła zostać zarejestrowana jako członek klubu.
– Aaa… – pacnął się w głowę Jordi – No tak, racja. Ale to na pewno nie bliźniaki?
– Lekarz mówił o jednym serduszku, więc raczej nie. – uspokoiłam go – Spokojnie, nadal możesz być pierwszym, który wprowadzi do naszej przeogromnej i zwariowanej rodziny bliźniaki.
– Uff… – ucieszył się Hiszpan.
– Wiecie, co? Może i jesteśmy wielką, chaotyczną, hałaśliwą i pokręconą rodzinką, ale najważniejsze jest to, że wszyscy się kochamy – powiedział filozoficznie Piqué.
        Zebraliśmy się w owalu, bo okręgiem czy kołem to tego nazwać by nie można. Przyczyna była prosta – było nas zbyt wiele. Pochyliliśmy się, złapaliśmy za ramiona i wspólnie – piłkarze, partnerki i sztab zaintonowaliśmy naszą specjalną „piosenkę”:
Todos juntos vamos a ganar
Unidos!
Seremos grandes,
Seremos fuertes,
Somos una familia!
Ole–le, ola–la,
ser del Barça és
el millor que hi ha!
Lo, lo–lo, lo, lo
I si tots animem! I si tots animem!
I si tots animen, guanyarem!!!
Campeones, campeones, oe oe oee!!!
Vaaaaamoooooos!!!

        I skakaliśmy tak wspólnie, ciesząc się ze zwycięstwa, ale nie tylko. Najbardziej cieszyliśmy się swoją obecnością. Byliśmy zjednoczeni i tworzyliśmy rodzinę, mimo że nie łączyły nas więzy krwi. Życie już nas wszystkich doświadczyło i nauczyło, że trzeba otaczać się ludźmi, których się kocha. La vida no es nada sin amistad. No hay mal que dure cien años y juntos ganamos cada batalla. El mundo es nuestro. La vida es para ser disfrutada y lo mejor siempre espera es adelante. Juntos podemos más. Porque somos una familia, la familia de nuestra propia elección.


[Bez przyjaźni życie jest niczym. Nie ma zła, które trwałoby sto lat, a razem wygramy każdą walkę. Świat jest nasz. Musimy się cieszyć życiem, a to co najlepsze jest zawsze przed nami. Razem możemy więcej. Bo jesteśmy rodziną. Rodziną z naszego własnego wyboru.]


***
I tym pozytywnym akcentem
kończymy to opowiadanie.
Już przed rozpoczęciem pisania
zapowiadałam Wam, że będzie ono inne.
Chciałam poruszyć tutaj temat nie tylko miłości dwóch osób,
ale przede wszystkim miłości rodzinnej,
więzi jakie łączą osoby niespokrewnione, lecz bardzo sobie bliskie.
Rodzina jest bardzo ważna, można by rzec, że najważniejsza.
Jednak nikt nie powiedział, że nie mogą być nią dla nas genetyczni obcy.
Nie jest prawdą, że rodziny się nie wybiera.
Każdy z nas wybiera sobie rodzinę, dobierając przyjaciół.
Jeśli przyjaźń jest prawdziwa, jest się skłonnym
do wielu poświęceń dla innej osoby.
Pomysł na tę historię zrodził się dosyć spontanicznie.
Wiem, że zapewne wiele osób jest rozczarowane tym,
że było tak mało Neymara, za co przepraszam.
Mam jednak nadzieję, że opowiadanie przypadło do gustu. ;)
Nie zamykam jeszcze kwestii da Silvy Santosa,
aczkolwiek na chwilę obecną mam w głowie kilka innych projektów.
Jeden z nich jest już publikowany:
Serdecznie zapraszam na powyższego bloga.
Znajdziecie tam opowiadanie o hiszpańskiej dziennikarce sportowej,
Rii Blance Murillo Saldaña, oraz katalońskim stoperze
Dumy Katalonii - Gerardzie Piqué Bernabeu.
Dziewczyna po przejściach, z ciążącą nad nią przeszłością
boi się bliskości, jest skryta i zamknięta w sobie.
Czy arogancki, pewny siebie blondyn da radę to zmienić?
A może dopadną ich demony przeszłości,
które zniszczą teraźniejszość?
Czytajcie, a dowiecie się. ;D
A co z innymi projektami?
Adresy utworzonych blogów znajdziecie na moim profilu.
Wkrótce powinny pojawić się tam rozdziały.
Zachęcam do zaglądania na mój profil
i śledzenia nowości.
Tak więc do przeczytania.

PS Prosiłabym każdego, kto przeczytał to opowiadanie o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza. Będzie mi bardzo miło. :)

15 komentarzy:

  1. Jezuuuu, ja becze :') becze jak głupie małe dziecko <3 To opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie mi było dane czytać <3 No co ja mam powiedzieć? Jesteś po prostu wspaniała, ten epilog wyszedł ci bosko. Kiedy czytałam to opowiadanie i kiedy było tu tyle tej miłości pomiędzy bohaterami to możesz uwierzyć albo i nie, ale uśmiech nie schodził mi z twarzy do końca dnia, naprawdę. Pewnie jeszcze nie raz będę wracać do tej historii. Jesteś mega utalentowana i czekam na twoje inne projekty, które mam nadzieję pojawią się za niedługo <3 Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, nie miałam zamiaru doprowadzić Cię do łez, ale uznaję to za dobry znak. :) Bardzo mi miło, że Ci się podobało. Pomysłów mam mnóstwo, wiele projektów ma już swoje zarysy, tak więc w najbliższym czasie można spodziewać się czegoś nowego. Także pozdrawiam. ;*

      Usuń
  2. Boskie nie moge uwierzyc ze to juz koniec :) zakonczenie wprost idealne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, ta historia nie doczeka się kontynuacji. Dziękuję. :)

      Usuń
  3. Zawsze potrafisz polepszyć mi dzień albo wieczór.
    Szkoda, że to już koniec.. Pomimo tego, że naprawdę lubię Neymara jakoś nie odczułam, że było go w tym opowiadaniu mało. <3
    Wzruszyłam się delikatnie i za to Ci bardzo dziękuję, jak i za to, że nadal tutaj z nami jesteś i będziesz przez najbliższy czas.
    Czekam na kolejne opowiadania i nowe rozdziały w opowieści o Gerim.
    Buźka! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ratujesz mi życie, Słońce, bo już się bałam, że mnie zabijecie za tego Neymara. :p O, nie! Udało mi się wzruszyć Patrycję!! :o Nie wierzę, hehe. ;D Kochana, to ja Ci dziękuję i cieszę się, że nadal trwasz przy mnie i tych moich pierdołach. Buziaki ;**

      Usuń
  4. Niewątpliwie był to jeden z najlepszych opowiadań jakich czytałam. Strasznie żałuje, że to już koniec.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic dodać, nic ująć <3 dziękuję ci za ten blog <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Napiszę tak - te opowiadanie było tak fantastyczne i pełne miłości, że to aż niewiarygodne *.* Twój styl pisania urzeka i tyle ;') pomysł też miałaś świetny ;) czekam na następne Twoje niesamowite pomysły <3 pozdrawiam i całuję <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mogę napisać? Cieszę się, że podoba Ci się mój styl i liczę, że będziesz wpadać także na moje inne blogi. Buziaki ;**

      Usuń
  7. Dziękuje za całe opowiadanie! Było cudowne! <3 /Zuza

    OdpowiedzUsuń
  8. 59 year old Senior Editor Fianna Ramelet, hailing from MacGregor enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Shopping. Took a trip to Town Hall and Roland on the Marketplace of Bremen and drives a 600SEC. skorzystaj z tego linku

    OdpowiedzUsuń